Opowieść o Derrenie Frostbane

Posted on
Autor: Gregory Harris
Data Utworzenia: 14 Kwiecień 2021
Data Aktualizacji: 1 Móc 2024
Anonim
Get Even - PS4/XB1/PC - Storywriters (Behind The Scenes Trailer)
Wideo: Get Even - PS4/XB1/PC - Storywriters (Behind The Scenes Trailer)


Urodziłem się w Gilneas po zapieczętowaniu potężnych bram.

Tak jak mój ojciec - Relnar, zostałem kowalem. Mój ojciec był silny i surowy, ale mimo swojego rzemiosła nie znał wojny, nie czuł też potrzeby jej szukania. Zawsze spodziewał się tego, co najlepsze, ale mimo wszystko był człowiekiem skromnym.

Studiowałem i pracowałem pod nim przez większość mojej młodości i chociaż mi się podobało, czułem, że mógłbym zrobić o wiele więcej z czasem, który został mi dany. Ale zaakceptowałem swoją drogę życiową i nie narzekałem.

Jednak mój ojciec jakoś wiedział o tym wszystkim, chociaż tego nie pokazałem. W każdym razie nie celowo. Wiedział jednak, że życie kowala nie jest dla mnie. Potrzebowałem więcej.

Wciąż pamiętam ten dzień, kiedy dołączyłem do Straży Miejskiej, z moją czystą domową koszulą, błyszczącą zbroją żołnierza i hełmem, wykonaną przez mojego ojca, stojącą i pozdrawiającą mojego dowódcę po raz pierwszy. Moja mama powiedziała, że ​​ja wtedy się świeciłem.


Niestety, najwspanialszy dzień w moim życiu można również uznać za najgorszy dzień w moim życiu. Bo tam wszystko się zaczęło.

Mój błąd. Moja porażka. Moja hańba.

Przez następne 7 lat życie było dla mnie dobre. Szybko awansowałem, kontynuowałem pracę jako kowal w wolnym czasie, zbudowałem dom, ożeniłem się z miłością mojego życia - piękną Emmą Callows. Niedługo po ślubie król powierzył mi straż swojego syna, Liama.

Przyszłość wydawała się jasna dla mnie i mojej ukochanej żony. Wkrótce może dostanę mały kawałek ziemi, może nawet tytuł i sam zostanę Royal.

Potem nadeszło zagrożenie worgenami.

Zaczął się mały, wieśniak, o którym nikt nie słyszał, pogryziony przez dziwnego wilka. Sprawy szybko się zwielokrotniły, podobnie jak liczba zainfekowanych. Potem przyszły ataki, każdej nocy po zachodzie słońca. Wszyscy musieli szczelnie zamknąć drzwi, trzymać dzieci blisko z mieczem w ręku, gdy tylko zaczęło się wycie. A kiedy wszyscy myśleli, że nie może być gorzej - tak się stało.


Miasto zostało szybko opanowane, mimo wysiłków króla, jak jego ludzi. Mężczyźni tacy jak ja. Wszyscy byliśmy bezradni jak nowo narodzone dzieci.

Następnie uderz w Cataclysm, wydarzenie, którego nikt się nie spodziewał. Po tym Opuszczeni zaatakowali nas.

I była moja porażka.

Pamiętam to tak wyraźnie, jakby to było wczoraj.

Widzę Króla Genna Greymane'a w całej jego chwale i mocy, miecz cięty do przodu, niszczący plagi nieumarłych, jakby byli z masła. Strong był naszym królem, niezwykłym człowiekiem, jakim jest dzisiaj, ale nie widział strzały. Nie widział go od wszystkich napastników, z których musiał się bronić. Aby bronić swoich ludzi przed.

Ale Liam to widział. Kochał swojego ojca, jak żaden inny syn. Zawsze był czujny, zawsze opiekuńczy, zawsze ... tylko. Widział, jak to nadchodzi i skoczył naprzód, wykorzystując siebie jako żywą tarczę, pragnąc uratować życie ojca przed trującą strzałą Sylvanas.

Dzień, w którym król stracił syna, był dniem, w którym straciłem wszystko.

Z początku byłem zły, pytając, błagając, próbując wyjaśnić ... jakoś ... że nie mogłem uratować życia Liama. Że jego śmierć ... nie była moją winą.

Ale król nic nie słyszał, odesłał mnie, jego dusza tonęła w smutku.

Kiedy osiedlałem się w jednej z wielu tawern Gilnean, zabijając alkoholem rany, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, myśląc o wyjaśnieniu mojej żony, że tracę przychylność króla, gniew ... stał się smutkiem i depresją.

Uświadomiłem sobie wtedy ... że to rzeczywiście moja wina. Król powierzył mi życie swego syna, swego jedynego dziecka, prawdziwego dziedzica tronu. Mój nowy król.

Powinienem tam być. Tam ... tak jak Liam stał przed swoim ojcem, aby zatrzymać strzałę, więc powinienem ... stałem przed Liamem i poświęciłem swoje życie za kraj i króla.

Ale nie byłem. Wolałem raczej zabić nieumarłych, żebym później przechwalał się moimi przyjaciółmi w tawernie, przyjaciółmi, którzy dziś są martwi i zapomniani.

Zawiodłem ich wszystkich. Byłem nieostrożny i głupi.

Tak jak tej samej nocy.

Uszkodzony i pijany, wyszedłem z tawerny długo po północy, niosąc ciało do domu.

Byłem nieostrożny.

Byłem głupi.

Nie widziałem, że nadchodzi. Nie słyszałem tego. Byłem zbyt pijany, żeby nawet myśleć.

Z wściekłą siłą prawie rozerwał mi ramię, tak. I z ostrymi zębami jak ostrza demona wyssał ze mnie życie, tak było. Ale z nieznanych mi powodów stworzenie mnie nie zabiło. To nie mialo miejsca.

Nie.

Zamiast tego przeklął mnie na zawsze, aby żyć z tym ciężarem tego, czym stałem się ... tego, co zrobiłem.

W tej samej nocy w końcu dotarłem do domu. Ale byłem zmienionym człowiekiem.

Nie, właśnie się zmieniłem. Derren Frostbane zmarł tej nocy. Nie byłem już mężczyzną.

Obudziłem się wcześnie następnego ranka przez żołnierzy włamujących się do mojego domu i gdy próbowałem krzyczeć głośno, dlaczego mnie podnoszą, zobaczyłem to.

Obraz, który prześladuje mnie do końca życia.

Moja droga Emma, ​​leżała martwa w naszym łóżku, prześcieradła przesiąknięte krwią.

Jej krew.

Z oszołomionym i pustym spojrzeniem wpatrywała się w nicość, rozdzierając gardło.

Moja piękna, ukochana Emma. Miłość mojego życia. Moja drogocenna niebiańska pani ...

Wkrótce po tym, jak zostałem zamknięty, większość królestwa zalała się z powodu Kataklizmu, a bitwa z Opuszczonymi szalała. Tak wielu zginęło, a reszta ... została przeklęta, by żyć przeklętym życiem. Sam król Greymane został ugryziony przez worgenów.

Wszystko wydawało się stracone, dopóki nie przyszły nocne elfy z Kalimdoru. Dali nam nadzieję i światło. Nauczyli nas kontrolować zwierzęta wewnątrz nas, objąć zło i kontrolować je. Zostałem wtedy zwolniony.

Niedługo potem wszyscy opuściliśmy naszą ojczyznę, niegdyś spokojny i piękny kraj, pełen radości i obietnic chwały. Znowu to nocne elfy Kapłanki Tyrande Wisperwind dały nam schronienie. I choć większość koszmaru się skończyła, mój dopiero się zaczynał.

Ósmego dnia po naszym przybyciu do Darnassus król wezwał mnie.

„Przeszliśmy przez wiele lat, Derren. Nasze ścieżki znów się skrzyżowały, dzielimy to samo przekleństwo. I chociaż jest to czas, w którym nasi ludzie muszą stać razem, muszę ci teraz powiedzieć, żebyś nas opuścił”.

Odwrócił się do mnie plecami, jakby nie chciał, żebym widział gniew, a może smutek w jego oczach.

- Nie zasługujesz na śmierć, może też na to nie zasługujesz. Jako król, nie podjąłbym tej decyzji. Ale proszę, Derren ... jako ojciec pytam cię ... odejdź.

Nastąpiła długa chwila ciszy i ruszyłem w stronę drzwi, usłyszałem jego ostatnie słowa do mnie, jego ciało wciąż zwrócone było w drugą stronę.

„Jesteś dobrym człowiekiem, Derren Frostbane. Użyj tego daru i umiejętności, które zdobyłeś na dobre. Broń słabych. Nie pozwól, by to przekleństwo znieważyło naszych ludzi!”

To był ostatni raz, kiedy go widziałem.

Następnego dnia opuściłem miasto elfów i wróciłem do Wschodnich Królestw. Spędziłem tam ostatnią monetę na małej farmie w Elwynn Forest, gdzie przez dłuższy czas mieszkałem sam. Ale samotność i wygnanie robią dziwne rzeczy do umysłu i wkrótce znów zwróciłem się do alkoholu i postanowiłem odejść.

Nigdy nie przebywałem w tym samym mieście dłużej niż przez noc, będąc człowiekiem w ciągu dnia i bestią w nocy. Normalny człowiek, dbający o własny biznes, znoszący ból i rzeczywistość niesprawiedliwego świata pełnego przemocy i śmierci.

Ale czekałem.

Bo gdy słońce zachodzi, mogę przynieść sprawiedliwość złym.

Cichy drapieżnik, widmo, ścigający tych, którzy przynosili Azerothowi tylko ból.

Jestem Derrenbane, a nie osoba, ale cień, smutny obraz tego, czym kiedyś byłem, ale to wystarczy.

Wszyscy ci złodzieje i zabójcy, wszyscy źli czarodzieje i czarnoksiężnicy, lekkomyślne klany ogrów i armie demonów, które chodzą po tej ziemi - strzeżcie się.

Dopóki żyję, aż do ostatniego tchnienia, stanę między tobą a tymi, którzy są zbyt słabi, by się chronić.

Bo pójdę moją drogą. Ścieżka sprawiedliwości i odkupienia.